Dziś postanowiłam sięgnąć trochę dalej w świat i przybliżyć Wam smak Tajlandii. Nie całej oczywiście. Smak tylko jeden w postaci chrupek krewetkowych.
Z tego co już zdążyłam się zorientować, dalekowschodnie słodycze zdecydowanie różnią się od europejskich. I w sumie to co dziś prezentuję, nawet ciężko jest nazwać słodyczem.
Po otwarciu paczki z chrupkami krewetkowymi, zapach prawie mnie zniechęcił do spróbowania. Był to bowiem ni mniej ni więcej zapach kociego jedzenia. Przyznam że niezbyt apetyczny. Ale czymże byłaby moja ciekawość, gdybym zniechęciła się zapachem? Postanowiłam więc spróbować i w sumie miło się zaskoczyłam. Chrupki te bowiem okazały się być całkiem smaczne. Krewetkowy smak jest jednocześnie i subtelny i wyrazisty. A co ciekawe smak ten nie jest wynikiem sztucznego aromatu, ale najprawdziwszych krewetek, czym te tajlandzkie chrupki zyskały u mnie duży plus.
Gdyby ktoś z Was postanowił ich spróbować, od razu radzę, żeby mieć ze sobą jakąś przegryzkę, bo zapach w ustach zostaje jak po francuskim serze i można czuć w towarzystwie pewien dyskomfort.
Podsumowując, jest to swojego rodzaju ciekawostka, którą polecam do jedzenia raczej zwolennikom krewetek i twardzielom w jednej osobie. Ale spróbować jak zawsze warto.
no niezle
OdpowiedzUsuń