Strony

O mnie



Włoskie ciasteczka, migdały, czekolada, słodkie








Żebyście drodzy Czytelnicy wiedzieli kim jestem, że sobie pozwalam brać pod lupę zagraniczne słodycze i zachwalać je lub krytykować wedle uznania, postanowiłam napisać o sobie kilka ważnych i ważniejszych rzeczy.


Nazywam się Magdalena Kucharska i jem słodycze od... od kiedy pamiętam, czyli nie jestem wyjątkiem. Na początku było dosyć skromnie, bo i w sklepach nie było zbyt dużego wyboru. Z tego okresu zapamiętałam gumę balonową Donald i wyroby czekalodopodobne. Na szczęście te czasy już minęły i na półkach pojawiło się dużo dobrych rzeczy. A że jeść lubię, więc mam swój duży udział w ich konsumpcji. To oczywiście nie świadczy, że jestem w tej dziedzinie ekspertką. Wiem natomiast co jest dobre i mogę to polecić.


Ciasteczka Brutti i Buoni, Ghiottini, Amaretti, zagraniczne








Co do zagranicznych słodyczy, to dokładnie pamiętam pierwsze z nimi spotkanie. To było w Pradze czeskiej na Hradczanach. Przewodniczka poleciła nam lody sorbetowe. To było prawie 20 lat temu, a ja wciąć pamiętam, że były pyszne. Potem pamiętam kolejny wyjazd za granicę, też po sąsiedzku. Wtedy obiecałam koledze, że przywiozę mu czekoladę studentską. Czekoladę wprawdzie kupiłam, ale po powrocie sama ją zjadłam (na swoje usprawiedliwienie powiem, że nie widzieliśmy się conajmniej parę miesięcy). I też pamiętam, że była pyszna. 


Od tamtej pory dosyć dużo podróżowałam za granicę. Widziałam dużą część Europy i co nieco poza nią. Zwykle z tych wyjazdów przywoziłam słodkie upominki dla rodziny. I tak z Belgii przywiozłam czekoladę z płatkami fiołków (wtedy jeszcze w Polsce takiej nie było, teraz już jest), z Finlandii ogromną czekoladę z bakaliami (ważyła chyba kilogram), z Ukrainy pyszne cukierki ze zguszczonką, ze Szwajcarcji czekoladowe fondue itd, itd. A w San Marino prawie się nacięłam i w sklepie pamiątkarskim o mało co nie kupiłam czekolady wyprodukowanej w... Polsce. To bym dopiero miała pamiątkę. Jednak przez te wszystkie wyjazdy nie myślałam o słodyczach jakoś poważnie. Po prostu jechałam gdzieś, starałam się poznać tamtejsze zwyczaje, kulturę, kuchnię, próbowałam słodyczy i zwykle przywoziłam je jako drobny upominek.


Hiszpański turron z migdałami, słodycze śródziemnomorskie

Prawdziwym przełomem w moich zainteresowaniach słodyczami był dzień, w którym zostałyśmy z koleżankami obdarowane norweskimi czekoladkami. To było parę miesięcy temu, więc doskonale to pamiętam. Przy kawie usiadłyśmy do tych słodyczy i jak usiadłyśmy, tak nie mogłyśmy się od nich oderwać. Następnego dnia moje myśli wciąż krążyły dookoła owych norweskich czekoladek, aż w końcu zadałam sobie pytanie dlaczego ja nie mogę takich samych kupić w Polsce? No i od tamtej pory wciąż i nieustannie myślę o tym, myślę o sklepie w którym będzie można kupić słodycze z różnych stron świata, których nie można tak po prostu kupić w markecie. Myślę i zgłębiam temat słodyczy, szukam, próbuję, rozważam. I mam nadzieję, że uda mi się w końcu otworzyć taki sklep.


Słodycze ze Szwajcarii, prawdziwa szwajcarska czekolada


Ten blog powstaje po to, żeby dzielić się z Wami swoimi odkryciami i odkryciami znajomych, którzy od kiedy go prowadzę, obdarowują mnie hojnie słodyczami przywożonymi z zagranicznych urlopów. Za co jestem im ogromnie wdzięczna. 
Gdybyście byli zainteresowani jakimiś zagranicznymi słodyczami o których jeszcze nie wspominałam, śmiało do mnie piszcie, a ja postaram się je sprowadzić i zrecenzować. Komentujcie moje posty, piszcie swoje opinie i przemyślenia, bo jestem ich bardzo ciekawa. Tak jak jestem ciekawa tego, czy podobnie jak ja lubicie zagraniczne słodycze.

Miłego czytania.
Magdalena Kucharska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz