Otóż nie tylko, ale nie jest to takie oczywiste. Baklawę bowiem możemy kupić także i w Grecji. Nie wiem jak Wy, ale ja byłam lekko tym zaskoczona, jednak utwierdziło mnie to w przekonaniu, że kraje basenu Morza Śródziemnego po prostu mają pewną wspólną grupę słodyczy. I kropka.
Dla jeszcze niewtajemniczonych i nieznających tego smaku, baklawa robiona jest z ciasta francuskiego, które akurat w Grecji nazywane jest podobno ciastem filo. I wydawałoby się, że skoro to ciasto francuskie, to słodycz będzie leciusieńka. Ale nie jest, ponieważ między płaty tego ciasta układane są warstwy siekanych orzechów i syropu robionego z cukru bądź miodu. I generalnie efekt tego połączenia jest taki, że gryząc ciasto, lepki i słodki syrop prawie się z niego wylewa. Co jest zresztą bardzo smaczne, aczkolwiek pewnie niezbyt dobrze widziane przez osoby dbające o linię. Dlatego może ucieszy te osoby fakt, że baklawa grecka. którą próbowałam, wydaje się być mniej nasączona syropem niż zwykle spotykałam w tureckich baklawach, a przez to jest mniej słodka.
W ten oto sposób na razie kończę temat greckich słodyczy. Życzę Wam, żebyście mieli okazję sami spróbować tych pyszności, ponieważ naprawdę warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz