Te czekoladki mają w sobie coś czarującego. Sięgając po nie, sięga się po chwilę przyjemności, chwilę odpoczynku i po odrobinę luksusu. Odpakowujesz każdy cukierek ze złotego papierka, zjadasz pierwszy cukierek, delektujesz się drugim i trzecim i chciałbyś sięgnąć po kolejny, ale nie... Czwarty trzeba odłożyć na kiedy indziej. Bo już smak tych zjedzonych, przyjemnie dotyka kubeczków smakowych. Więcej zjedzonych cukierków zakrawałoby o świętokradztwo.
Pozostaje tylko pytanie, co te czekoladki mają w sobie, że są takie czarujące? Czy to zwarte nadzienie kakaowe? Chrupiące kawałeczki orzechów laskowych, czy w końcu będący ukoronowaniem słodyczy duży orzech laskowy, umieszczony na czubku każdej praliny? Odpowiedź jest jedna - wszystko razem tworzy doskonałą całość.
Jeśliby się ktoś z Was drodzy czytelnicy wybierał na Ukrainę, pomimo tak ciężkich teraz tam czasów, zachęcam, żeby kupić te czekoladki jako słodką pamiątkę, którą można hojnie dzielić się z przyjaciółmi. Bo Ukraińcy, co zawsze im uznaję za ogromną zaletę, potrafią w niewielkim opakowaniu zmieścić całkiem sporo słodyczy - i to jeszcze w taki sposób, żeby było elegancko.
Moje pierwsze ukraińskie cukierki...Tęsknię
OdpowiedzUsuń