Pralinkami, przyznam szczerze, trochę się zawiodłam. Słyszałam, że austriackie czekolady słyną ze swojej jakości, tymczasem poza ładnym wyglądem pralinki nie miały wiele do zaoferowania. Smak był raczej nijaki. Czekolada otaczająca pralinkę była kiepskiej jakości, a wnętrze było w swoim smaku bardzo ubogie.
Tymczasem draże, będące zawartością drugiej paczuszki, prezentowały zgoła odmienne walory. Nie były to drodzy czytelnicy zwykłe draże. To były draże ekskluzywne. W jednym niezbyt dużym opakowaniu były draże różnej wielkości, różnej faktury, a nawet w różnej czekoladowej polewie (gorzkiej, mlecznej i białej), oraz ze zróżnicowanym wnętrzem. Ale co najważniejsze, były przepyszne. To, że różniły się wyglądem oraz smakiem, sprawiało, że sięganie po każdą kolejną drażę było jak odpakowywanie prezentu. Prezentu małego, ale bogatego, miłego, dającego bogate doznania smakowe. I to w otoczce faktycznie pysznej austriackiej czekolady.