Strony

środa, 28 maja 2014

Słodycze Toskanii cz.1.

Właśnie wróciłam z urlopu w Toskanii. Ledwo się rozpakowałam i już siadam do pisania i zdania słodyczowych  relacji.
Zdecydowanie słodkością numer jeden jest tiramisu. Tiramisu, jakiego do tej pory nie miałam okazji próbować. Ponieważ zamawiałam je jako deser w restauracji, nie bardzo miałam możliwość podpytania o dokładną recepturę. W każdym razie standardowo był zrobiony na bazie serka mascarpone, który wydaje się, że był wymieszany ze śmietaną i jakimś słodkim likierem. Tak więc było to ciasto delikatne, słodkie, wprost rozpływające się w ustach. Pyszota.
Słodyczami numer dwa i trzy w zakresie popularności, są moim zdaniem cantucci i panforte. Cantucci przypominają nieco suchary - są suche i twarde. Ale choć może ten pierwszy opis nie zabrzmiał zbyt zachęcająco, to zapewniam, że są przepyszne. Są dość słodkie (ale nie za bardzo), a ich smak jest wzbogacony dużą zawartością migdałów. Takie właśnie cantucci najczęściej spotykałam. Mają one też swoje wariacje i tak np. czasem do ciasta dodawane jest kakao, a oprócz migdałów lub zamiast nich dosypywane są kawałki czekolady lub inne orzechy. Podobno cantucci podaje się na koniec posiłku razem z winem wytrawnym lub słodkim. Testowałam to połączenie z winem wytrawnym i faktycznie doskonale się te smaki komponują. Ale od siebie dodam, że równie dobrze smakują w towarzystwie świeżo zaparzonej kawy prosto z ekspresu...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz